poniedziałek, 7 lutego 2011

Zaczynamy?

Cześć! Mam na imię Ula i uwielbiam języki obce. Jestem studentką pierwszego roku slawistyki i semitystyki. Obecnie uczę się rosyjskiego i czeskiego, szlifuję swój angielski (jestem mniej-więcej na poziomie upper-intermediate) i niemiecki, którym (jako że na stałe mieszkam w Niemczech), posługuję się na codzień. Poza tym zaczynam swoją przygodę z arabskim. Jako że na uczelni mogę go studiować dopiero od października, postanowiłam zebrać trochę informacji o samym języku i nauczyć się alfabetu (pisma i podstaw czytania).

Marzę o tym, żeby władać dobrze co najmniej 10 językami obcymi. Nie chodzi mi tu o umiejętność wydukania kilku zdań, ale znajomości zarówno języka pisanego jak i mówionego na jak najwyższym poziomie. Nie zamierzam zdawać żadnych dziwnych testów (mam niemiecki DSH 3, który musiałam zdać, żeby dostać się na studia i poza tym jednym razem nigdy do niczego mi się to nie przydało), uczę się bardziej dla siebie.

Do stworzenia tego bloga zainspirowali mnie ludzie, którzy takie internetowe dzienniki lingwistyczne prowadzą już od dawna, jak również chęć zmotywowania samej siebie. Teoretycznie mam czas, ochotę i zapał, mimo wszystko nie zawsze znajduję czas na porządne przestudiowanie materiału, który na na dany dzień wybrałam.

Języków uczę się od dawien dawna, z różnymi efektami. Niemieckiego, którym na dzień dzisiejszy władam najlepiej, przez całe życie nienawidziłam. Uczyłam się go przez ponad 10 lat w różnych szkołach (od podstawówki, przez gimnazjum, na liceum kończąc) i w momencie przyjazdu do Niemiec przed prawie 4 laty, raptem potrafiłam się przedstawić. Bałam się mówić po niemiecku, nie lubiłam tego, barkowało mi słówek i jakiegokolwiek pojęcia o gramatyce. Po ok. roku komunikowania się tylko i wyłącznie po angielsku zaczęłam powoli przestawiać się na niemiecki. Dziś mówię po niemiecku płynnie, jestem w stanie czytać ksiązki, gazety, oglądać filmy (i kabarety :)) bez napisów, załatwić wszystko, co chcę, rozmawiać na naukowe tematy, prowadzic dyskusje. Mimo że mój niemiecki na pewno nie jest pozbawiony błędów, jestem bardzo zadowolona z poziomu, do jakiego do tej pory doszłam i staram się ciągle go polepszać.

Jeśli chodzi o angielski, to możliwość nauki tego języka miałam dopiero od 12. roku życia. Uwielbiałam angielski, bardzo szybko nadrobiłam zaległości i całkiem nieźle radziłam sobie z nim w szkole. Uczyłam się głównie z tekstów piosenek (proszę się nie śmiać) Bon Jovi, na których punkcie miałam w tamtych czasach osbesję :) Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, angielski znałam w końcu naprawe nieźle, potrafiłam też bez problemu się dogadać. Bardzo przydało mi się to w Niemczech - bez dobrej znajomości angielskiego byłabym tu stracona.
Niestety ze względu na to, że od kilku lat używam wyłącznie niemieckiego, mój angielski jest w znacznie gorszym stanie niż zaraz po maturze. Ostatnio zmuszam się trochę do różnego rodzaju powtórek, bo moje nastawienie względem tego języka bardzo sie zmieniło. Angielski mnie nudzi, drażni... Przydaje się co prawda w internecie etc., ale poza tym nie bardzo lubię się nim posługiwać. Nie cierpię czytać książek po angielsku - nie dlatego, że mam problemy ze zrozumieniem, ale dlatego, że brakuje mi jakiejś magii. Nawet Harry'ego Pottera, którego generalnie uwielbiam, nie byłam w stanie strawić w oryginalnej wersji językowej. Z niemieckim tego problemu nie mam.

Uff, miał być wstęp, a wyszła całkiem poważna notka ;) Na temat innych języków wypowiem się w kolejnym wpisie.
Pozdrawiam Was serdecznie, życzę miłej lektury i sukcesów w nauce!
ula

5 komentarzy:

  1. hej, chcialabym Ci wyslac maila, ale nie znajduje nigdzie na Twojej stronie adresu :/ Jesli nie chcesz podawac go publicznie moglabys do mnie napisac? evageliamylonaki@gmail.com
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O i to jest zacięcie!!!! od Bon Jovi do Heidelbergu. Tylko podziwiać i brać przykład. Czekam na kolejne ciekawe posty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję bardzo i cieszę się, że spodobał Ci się mój blog! :) Życzę miłej lektury!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozwolę sobie poprawić, pisze się "na co dzień" (trzy osobne wyrazy, nie: na codzień, to forma często używana wszakże, jednak kompletnie niepoprawna).

    OdpowiedzUsuń
  5. Bez bicia przyznaję się do błędu :) Nawet nie zwróciłam wcześniej uwagi :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Z pamiętnika poliglotki

Od mojego ostatniego wpisu minęło 7 lat. To sporo czasu i oczywiście wiele się od tego czasu zmieniło (choć nie wszystko). Nadal interesuję ...