wtorek, 12 lipca 2011

O stereotypach, różnicach kulturowych i wzajemnej niechęci słów kilka.

Poniższy tekst przedstawia mój osobisty pogląd na sprawę stereotypów oraz różnic kulturalnych w sposób skrajnie subiektywny i nie ma na celu obrazy uczuć religijnych ani poszczególnych kręgów kulturowych.

Witam Was po długiej przerwie!

Dziś postanowiłam napisać co nieco o stereotypach dotyczących różnych narodowości. Jako Polka mieszkająca w Niemczech - kraju, w którym ze względu na wysoką różnorodność kulturową i narodowościową aż roi się od stereotypów - nieraz spotkałam się z niechęcią rodowitych Niemców do Rosjan czy Turków. Na swój temat nie usłyszałam jak do tej pory nic, może poza kawałami o Polakach, którymi od czasu do czasu raczy mnie mój chłopak :) Często zastanawiałam się, ile w tym prawdy a ile zwykłego strachu przed tym, co nowe i nieznane.

Muszę się pochwalić, że sama przyjechałam tu raczej bez uprzedzeń rasowych. Zmieniło się to po kilku pierwszych wyjściach na dyskotekę czy jakąś imprezę w plenerze. W tamtych czasach często sama latałam na koncerty czy na "90er Party". Przeszło mi, kiedy kilkakrotnie zostałam w ohydny sposób zaczepiona przez tureckich osobników płci męskiej. Nie ubierałam ani nie zachowywałam się prowokacyjnie, nie miałam rewelacyjnej figury, nie zaczepiałam nikogo, a mimo wszystko non stop miałam "branie" u takich typków. Jak dziś pamiętam pewną sobotę, kiedy wracałam sama z "Fabryki" i szło za mną dwóch takich. Było ciemno, cicho i oprócz naszej trójki ani pół człowieka. Krzyczeli coś za mną (wtedy jeszcze bardzo słabo znałam niemiecki) i w pewnym momencie zaczęli biec w moją stronę. Ze strachu stanęłam jak wryta. Na szczęście wszystko skończyło się niegroźnie i ci dwaj po prostu przebiegli obok mnie. Niechęć została...

Z czasem przestałam chodzić sama na imprezy. Mimo to nadal byłam zaczepiana, zawsze w ten sam wulgarny sposób. Trudno mi teraz powiedzieć, czy zawsze byli to Turcy czy też może Arabowie albo Marokańczycy. Tak czy inaczej do dziś trzymam się z dala od wszelkiej maści muzułmanów.

Á propos muzułmanów. Często słyszę w wiadomościach, że gdzieś tam (ostatnio chyba we Francji) zakazano noszenia burek, chust i całego tego religijnego kramu. Przyznam szczerze, że mnie też przeszkadza takie ostentacyjne prezentowanie poglądów religijnych. I nie dotyczy to tylko muzułmanów. Absolutnym "no-go" są też dla mnie krzyże w urzędach i szkołach. Jestem zdania, że należy oddzielać religię od państwa i że jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Poza tym z tego co wiem, wiara chrześcijańska jest tępiona w wielu karajach muzułmańskich, dlatego też nie widzę potrzeby, żebyśmy my musieli tolerować na ulicach kobiety z zasłoniętymi twarzami czy 3 tysiącami chust na głowie.

Inna sprawa to kwestia pewnego dopasowania. Jeśli jadę do Arabii Saudyjskiej na wakacje, to przy 40 stopniach ciepła nie wolno mi założyć mino spódniczki, trzymać chłopaka za rękę czy publicznie go pocałować. Naturalnie cholernie mi to przeszkadza i myślę sobie "Jakim prawem!?". W momencie, kiedy chcę się tam przeprowadzić na stałe, musze liczyć się również z innymi ograniczeniami, np. praw kobiet. I nie ma że boli. Tak już jest i koniec, nikt nie będzie dla mnie robił wyjątków.

Różnice kulturowe będą istniały zawsze. Nie wyobrażam sobie, żebym miała mieszkać w Niemczech i ani trochę nie dostosować się do panujących tu zwyczajów i zasad. Wcale nie chodzi mi o "germanizację"! Nauczyłam się ich języka, jem ich potrawy, oglądam niemiecką telewizję i czytam ich prasę. Jednocześnie słucham polskiej muzyki, jeżdżę regularnie do domu, przywożę mojemu chłopakowi polską wódkę, gotuję kapuśniak i uczę teściową polskich słówek. Nie wściekam się, że nia mam tu polskiej telewizji, że w marketach kroją mi wędlinę nie używając rękawiczek (po prostu tej wędliny nie kupuję) i że dookoła sami Niemcy. Istnieje wiele niuansów, drobnostek, które na początku strasznie mnie drażniły, ale do których przecież idzie się przywyczaić. Niemiecki porządek, bio-świry czy indeksowanie filmów, gier i komiksów. Nie podoba mi się to czy tamto, ale przecież nikt mnie nie zmusza do życia tutaj! Jeśli mi się nie podoba, w każdej chwili mogę wyjechać. Jeśli natomiast zdecydowałam się na życie tutaj, muszę się z pewnymi faktami pogodzić.

Jeśli chodzi o inne kultury czy narody, to nie zauważyłam jakichś strasznych negatywów. O nas, Polakach, krążą oczywiście różne opinie: że złodzieje, że pijacy, że przemycają. Osobiście nie spotkałam się jak do tej pory z konkretną niechęcią czy rasizmem ze względu na pochodzenie. Z tego, co zauważyłam, jesteśmy dość lubiani przez inne narody słowiańskie, szczególnie przez Rosjan. Za Ruskimi znowu nie przepadają Niemcy, bo mają opinię niewychowanych, głośnych i wiecznie pijanych. Rumuni są leniwi. Bawarczycy to w ogóle nie Niemcy i są głupi :) Holendrzy non stop wpieprzają ser. Austriacy i Francuzi to pedały. We Francji nie dogadasz się bez znajomosći francuskiego (i to - wyłączając Alzację i może kilka innych regionów absolutna prawda!).

W Polsce też nie brakuje stereotypów. Każdy stary Niemiec był w SS, wszyscy latają w skórzanych gaciach i z piórkiem w kapeluszu, ryczą do siebie "Heil Hitler!, piją piwo i zagryzają golonką :) Jeśli chodzi o przynależność do niemieckich organzacji nacjonalistycznych, to dotyczyło to ok. 20% społeczeństwa. Większość starych Niemców dziękuje Bogu za to, że nie ma już wojny i modli się, żeby ten koszmar już nigdy nie powrócił. Skórzane gacie i piórko to przede wszystkim atrybut Bawarczyków, piwsko i golonka królują na Oktoberfeście, który przez większość społeczeństwa postrzegany jest jak - nie przymierzając - festiwal disco-polo w Ostródzie ;)

Jak widzimy, ze stereotypami jest różnie, wszystko zależy od człowieka. Swoje uprzedzenie do muzułmanów (choć to zbyt ogólnie powiedziane) chcę zwalczyć studiując semitystykę. Mam nadzieję, że ucząc się języka arabskiego oraz poznając tamtejszą kulutrę zmienię nieco swoje nastawienie i stanę się bardziej ufna.

Życzę Wam spokojnego tygodnia!
ula

Z pamiętnika poliglotki

Od mojego ostatniego wpisu minęło 7 lat. To sporo czasu i oczywiście wiele się od tego czasu zmieniło (choć nie wszystko). Nadal interesuję ...