środa, 29 maja 2013

Językowy horror.

Z tytułem może trochę przesadziłam, jednak muszę przyznać, że mam coraz większe obawy co do swoich umiejętności bezstresowego przełączania między językami...

Zacznijmy od początku. Jestem w trakcie przeprowadzki. Nie pierwszej i nie ostatniej w tym roku :) W ciągu tego okresu udało mi się zmusić/przekonać (niepotrzebne skreślić) swojego mężczyznę do prowadzenia ze mną rozmów po chorwacku. W domu. Codziennie. Najlepiej cały czas.

Bardzo się cieszę, że  w końcu się przekonał. Do je pory jego jedynym argumentem było: "Nie będziesz mnie rozumieć". A ja, jako że uparte ze mnie stworzenie, powtarzałam, że ze zrozumieniem to ja akurat żadnych problemów nie mam, gorzej u mnie z mówieniem i jak chcę się nauczyć i jeśli on chce, żebym się nauczyła, to nie ma, że boli. Jedziemy z chorwackim.

Codziennie rozmowy, a przede wszystkim słuchanie tego, co do mnie mówi, bardzo szybko przyniosło efekty... Mówię dośc pewnie, w miarę szybko, rzadko dłużej muszę zastanowić sie nad jakimś słowem. Ale... No właśnie, "ale". Nie samym chorwackim człowiek żyje. W związku z tym, że wśród moich znajomych jest niewielu Niemców, mój kontakt z tym językiem ogranicza się do czasu spędzonego na uczelni. Coraz częściej zdarza się, że zapominam niektórych słow albo mam problem z przypomnieniem sobie synonimów. Na szczęście isnieje "Duden.de" (swoją drogą, polecam wszystkim, którzy nie mają w domu słownika j. niemieckiego, a potrzebują np. odmiany czy rodzajnika - mnie już kilka razy uratował tyłek).

Konkretny problem zauważyłam np. w trakcie trwania seminarium "tłumaczenia chorwacko-niemieckie" (z którym zresztą od niedawna dałam sobie spokój, bo się zwyczajnie nie wyrabiam, ale to inna historia). Dowcip polegał na tym, aby w miarę poprawnie i wiernie (ale nie tak wiernie, jak w przypadku mojej dobrej znajomej - pani S.) przetłumaczyć na język niemiecki chorwacki, bośniacki lub serbski tekst. Ze zrozumieniem, poza bośniackimi tekstami, nie miałam większych problemów, ale kiedy przyszło co do czego i trzeba je było ładnie przetłumaczyć na niemiecki, okazywało się, że nagle zapominałam, jak na przykład tworzy się szyk zdania w niemieckim! W niemieckim, z którym przecież od 6 lat mam codziennie do czynienia!

Inny problem pojawia się przy nauce rosyjskiego. W zasadzie nigdy nie sądziłam, że te dwa języki mogą mi się kiedyś pomylić. Mimo wszystko często mylę koniugacje. Dziś na przykład walnęlam coś w stylu "Они ненавижут" - totalna głupota. "Я ненавижу", ale "они ненавидят". Odmianę chorwacką, w której czasowniki w 3. os. l. mn. często kończą się na "u" popieprzyłam z odmianą rosyjską, w której czasowniki kończą się co prawda na ут/ют, ale również na "ат/ят. I zakończyłam stwierdzeniem, że muzułmanie po rosyjsku nazywają się "муслиманы". Znów chorwackie słowo. Myślałam, że jak je wypowiem z ruskim akcentem, to od razu będzie charaszo :) Nie było... Dawno nie widziałam swojego wykładowcy z tak wytrzeszczonymi oczami :)

Na szczęśćie w czwartym semestrze udało mi się nareszcie znależć tandem-partnerkę. Ona pomaga mi w rosyjskim, gada ze mną, ja czytam na głos, ona mnie poprawia... I na odwrót. Strasznie sie cieszę, bo szkoda mi tego rosyjskiego. Gramatykę opanowałam w stopniu (mnie osobiście) zadowalającym, ale mówienie ciągle sprawia mi trudności. Ostatnio znalazłam jakiś darmowy angielsko-rosyjski kurs językowy. Ściągnęłam sobie w postaci mp3 i staram się słuchać kilka razy w tygodniu, np. przy zmywaniu naczyń czy wykonywaniu innych fascynujących czynności :D

Zobaczymy, co z tego wszystkiego wyjdzie. Na razie walczę. Żadnego z języków nie stawiam na pierwszym miejscu, ponieważ chciałabym w miarę możliwości opanować wszystkie i nie zapomnieć żadnego z nich. Przede mną sporo pracy, a te cholerne przeprowadzki mnie wykańczają :)

Życzę Wam milego weekendu oraz jak najmniej stresu i językowych horrorów! ;)
ula

6 komentarzy:

  1. Znam ten ból. Sama doświadczyłam mieszania się języków, ale w językach romańskich. Ciężko mi zostawić na boku hiszpański mimo, że miesza mi się z portugalskim. I później niektórzy nie wiedzą co do nich mówię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam na imię Michał i reprezentuję BLOGOWSKAZ, serwis promujący bloggerów w SocialMedia. Czarny Szczur polecił nam Twój blog, liczymy że skusisz się na błyskawiczna promocję.

    Odwiedź stronę http://blogowskaz.org, aby uzyskać więcej informacji kliknij tu

    "Z doświadczenia wiemy, że próby promocji na facebook'u mogą być czasami bardzo trudne. Potrzebujemy ludzi którzy będą klikać "Lubię to", co nie zawsze przynosi oczekiwane rezultaty. Niejednokrotnie samodzielny proces promocji w internecie może okazać się kłopotliwy i czasochłonny. Kampanie marketingowe w internecie mogą okazać się bardzo drogie, często nie potrafimy panować nad procesem, za który płacimy. Skąd więc mamy mieć pewność, że to działa? Na szczęście jest proste i darmowe rozwiązanie. Działasz szybko, skutecznie i posiadasz pełną kontrolę nad swoją popularnością. Uwierz, to się opłaca. "

    Michał Pudełko
    specjalista ds. marketingu
    Portal Blogowskaz



    OdpowiedzUsuń
  3. Mieszanie się języków to w niektórych sytuacjach istny horror!

    Zapraszam również do siebie: http://scritto-con-la-pasta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W większości sytuacji, choć bywa zabawnie ;)

      Usuń
  4. Przyznam szczerze, że niektóre języki są bardzo ciężkie w nauce. Ostatnio uczyłem się sam j. niemieckiego i po pewnym czasie postanowiłem zapisać się na kurs tego języka do szkoły językowej https://lincoln.edu.pl/. Dopiero na kursie osiągnąłem jakieś większe rezultaty. Wg. mnie ten język jest trudny do opanowania.

    OdpowiedzUsuń

Z pamiętnika poliglotki

Od mojego ostatniego wpisu minęło 7 lat. To sporo czasu i oczywiście wiele się od tego czasu zmieniło (choć nie wszystko). Nadal interesuję ...