![]() |
Plakat projektu. |
Wymiana odbywała się w dniach
04.08.2014 – 10.08.2014 i dowiedziałam się o niej przez pocztę
pantoflową. Na początku dość sceptycznie podchodziłam do całej
idei, szczególnie że większość kosztów miał pokryć
organizator, a to zawsze wydaje mi się podejrzane ;-) W końcu
jednak zdecydowałam się pojechać.
Już podczas dwudziestogodzinnej
podróży z Heidelbergu do Rzeszowa miałam okazję przypomnieć
sobie co nieco po rosyjsku - jechało nas pięcioro, czworo Ukraińców
i ja. Zdziwiło mnie trochę, że rozmowa po rosyjsku nie stanowi dla
nich żadnego problemu. Myślałam, że będę musiała przygotować
się na ewentualną odmowę, choćby ze względu na obecną sytuację
na Ukrainie. Nic takiego się jednak nie stało.
Po przybyciu zostaliśmy zakwaterowani
w hoteliku czy raczej ośrodku młodzieżowym oraz podano nam pyszny,
polski obiad, jakiego nie jadłam od miesięcy ^^ Jakoś tak wypadło,
że nasza grupa znalazła miejsca niedaleko grupy polskiej.
Oczywiście od razu się skumaliśmy ;-)
Program trwał siedem dni. W ciągu
tego czasu spałam łącznie jakieś dziesięć godzin. Poważnie, w
życiu tak mało nie spałam. Czas na to przeznaczony spędzaliśmy
na bezwzględnej integracji, czyli szwędaniu się po rzeszowskich
ogródkach piwnych (oczywiście tylko pełnoletni), piciu piwa w 10
osób w trzysobowym pokoju hotelowym, co zresztą było surowo
zabronione :)), rozprawianiu o stereotypach dotyczących różnych
narodów i państw, grze w pokera, chóralnym wyciu "10 kleine
Jägermeister", bo musieliśmy zaśpiewać niemiecką piosenkę
w miejscowym Domu Kultury, zwiedzaniu okolicy i wiecznym kacu ;-) Poza tym uczestniczyliśmy w przygotowanym przez Organizatorów programie, m.in. wyjeździe do Soliny, zwiedzaniu rzeszowskiego muzeum oraz Trasy Podziemnej czy też w odbywającym się w rzeszowskim Domu Kultury "Wieczorze Tradycji".
![]() |
"Wieczór Tradycji" |
Mimo różnic wiekowych (przedział: 14 -28 lat) i pewnych ograniczeń językowych, udawało nam się porozumieć. Ja miałam szansę pogadać po rosyjsku, po niemiecku, po angielsku i oczywiście po polsku :) Po ukraińsku strasznie dużo rozumiałam, mimo że jedyne dwa słowa, jakich się nauczyłam to "лякую" i "мисто" :-)
Starałam się nawiązać kontakt z
większością osób, z czym jak pewnie się domyślacie bywało
różnie. Największą przeszkodą była chyba jednak różnica wieku
- nie bardzo wiedziałam jak zagaić rozmowę z niektórymi. Dopiero
ostatniego dnia przełamałam opory i udało mi się spędzić cały
wieczór, a właściwie noc w towarzystwie Ukraińców. Teraz mi
szkoda, że stało się to tak późno, ale na szczęście istnieją
Fejsbuki i inne tego typu wynalazki ;-)
![]() |
W drodze do Soliny |
Dlaczego w ogóle piszę o projekcie?
Przyznam Wam, że jechałam nań z mieszanymi uczuciami. Nie chodziło
już nawet o te podejrzanie niskie koszta ;-) Po prostu nie do końca
potrafiłam sobie całą tę imprezę wyobrazić. Nie będę owijać
w bawełnę - oglądam wiadomości i czytam gazety, choć ostatnio
coraz rzadziej. Dlaczego?
Włączam telewizor. Ukraina, Putin. Od
niedawna Państwo Islamskie i Ebola. Wyłączam.
Idę do kiosku. Z każdej okładki
groźnie spoglądają na mnie: Władymir, ukraińscy separatyści,
islamscy separatyści i wirus Ebola. Nie kupuję.
Boję się otworzyć lodówkę, żeby z
wnętrza nie wyskoczył na mnie Putin, Ukraińcy, uzbrojeni po zęby
Muzułmanie albo Ebola.
To nie moje konflikty i nie mój świat.
Nie chcę już oglądać ani słuchać Władymira, ukraińskich
separatystów i reszty wesołej gromadki. Również w sierpniu
dopadła mnie myśl, że to będą nieuniknione tematy, a ja nie
chcę. Mimo wszystko pojechałam.
Młodzi Ukraińcy wcale nie okazali się
bandą terrorystów nienawidzących Rosjan i wszystkiego, co
rosyjskie. Miałam okazję przekonać się o tym już pierwszego
dnia, kiedy to jako jedyna przedstawiłam się między innymi po
rosyjsku i dostałam brawa. W pierwszym momencie mnie zamurowało,
ale oczywiście natychmiast zrobiło mi się bardzo miło :) Również
podczas późniejszych prób komunikacji posługiwałam się
rosyjskim i zawsze mogłam liczyć na odpowiedź w tym samym języku.
Nie powiem, było to dla mnie sporym zaskoczeniem I o ile początkowo
trochę bałam się zagajać rozmowę po rosyjsku, to po kilku dniach
miałam pewność, że nikt nie będzie na mnie krzyczał :)
Być może takie nastawienie było
głupie, ale ten projekt to tak naprawdę moje pierwsze spotkanie z
Ukraińcami. Wiadomości o ukraińskich terrorystach i oficerach UPA,
którzy pastwili się nad polskimi żołnierzami, hulające w polskim
internecie i podręcznikach historii, zrobiły niestety swoje.
Podczas rozmów z Ukraińcami z naszej
"niemieckiej" grupy (w której Niemców było raptem trzech
:)), poruszyliśmy w końcu temat konfliktu za naszą wschodnią
granicą. Sama się sobie dziwiłam, kiedy okazało się, że jednak
nie trafił mnie szlag i nawet wzięłam udział w dyskusji.
Również młodzi Polacy, wbrew
zapewnieniom polskich mediów nie okazali się bandą rozjuszonych
faszystowskich durniów z siekierą w jednej ręce i kastetem w
drugiej (no tu się akurat nie zdziwiłam). Nie zauważyłam
nienawistnych spojrzeń, nacjonalistycznych zapędów czy
rasistowskich odzywek. Ze strony żadnej nacji, a było ich sześć
(Polacy, Ukraińcy, Niemcy, Rosjanie, Bułgarzy i Turkmeni). Wszyscy
nastawieni byli na integrację przez duże "I" - razem
śpiewaliśmy, tańczyliśmy, gotowaliśmy potrawy narodowe i ogólnie
poznawaliśmy swoje kultury. Wszystko oczywiście z przymrużeniem
oka, bez pomijania "niewygodnych" tematów typu stereotypy.
Powiem Wam, że dawno się tak nie uśmiałam słuchając o Polakach
i Polsce :)
Byliśmy ze sobą jedynie przez
tydzień (dla mnie był to zresztą pierwszy tego typu wyjazd, nawet
na koloniach nigdy nie byłam :)), a mimo to podczas pożegnania z
ukraińską grupą ciężko było dostrzec osoby, które by nie
płakały. Było to na tyle emocjonujące przeżycie, że naszej
polskiej młodzieży udało się przekonać wychowaców, aby
pozwolili im odprowadzić Ukraińców na dworzec. O 3 nad ranem. Ja
również poszłami i mimo że wszyscy byliśmy niesamowicie
zmęczeni, nie chcieliśmy zostawić ich samych. Chyba do końca
życia nie zapomnę widoku tych smutnych, zapłakanych czternato- i
piętnastoletnich dzieciaczków, bo takimi wtedy mi się wydali.
Cały projekt powstał przede wszystkim
dzięki Pani Walentynie Turowskiej-Dmytrenko, Ukraince od lat
mieszkającej w Polsce i organizującej tego typu imprezy,
pozwalające młodym ludziom międzynarodową integrację i
otwierające im (nam) okno na świat. Chyba nigdy nie spotkałam
człowieka tak bardzo zaanagażowanego w sprawy innych i służącego
wszystkim pomocą w każdym momencie.
“One sky above us” jest pierwszym
projektem, w którym udział brały grupy nie tylko polskie i
ukraińskie, ale także niemieckie. To dzięki Walentynie mieliśmy
okazję przeżyć tak wspaniałą przygodę!
DZIĘ – KU – JE – MY! :)
Jeżeli chcielibyście dowiedzieć się
więcej na temat projektu, po prostu piszcie :)
Ja tymczasem życzę Wam, żebyście
mieli kiedyś okazję wziąć udział w takim przedsięwzięciu – naprawdę
warto.
Ula
Takie projekty są bardzo fajne :) Sama w liceum byłam na takim tygodniowym wyjeździe w Niemczech. I do tej pory go miło wspominam.
OdpowiedzUsuńPodpisuję się wszystkimi czterema łapami :)
OdpowiedzUsuńPerfekni lektorzy arabskiego!!! Jestem zadowoloną z nauki przez Skype! Polecam!!! http://preply.com/pl/skype/korepetycje-z-arabskiego
OdpowiedzUsuńHej Ula! A czy już przestałaś prowadzić bloga? Ja właśnie myślałam o tym, żeby zacząć się uczyć rosyjskiego, szukam inspiracji w internecie :) Mam nadzieję, że to tylko chwilowa przerwa w pisaniu bloga :) Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie, że są takie sppotkania, to pokazuje, że Polacy potrafią robić coś wspólnie z naszymi sąsiadami, szczególnie Słowianami.
OdpowiedzUsuńNatomiast, osoby zainteresowane językiem hiszpańskim zapraszam na moją stronę, gdzie znajduje się też ciekawy blog: http://hiszpanski-tlumaczenie.pl
Doskonale pamiętam swoją przygodę z j. niemieckim. Początki były na prawdę bardzo ciężkie. Po czasie zdecydowałam się zapisać też na indywidualny kurs tego języka organizowany przez szkołę językową - https://lincoln.edu.pl/. Dzięki niemu moja nauka bardzo szybko ruszyła do przodu. Podstawową zaletą takich kursów jest to, że odbywają się one w małych grupach, przez co doświadczeni nauczyciele mają więcej czasu na poświecenie uwagi poszczególnym studentom.
OdpowiedzUsuńMyślę, że takie spotkania na pewno pozwalają poznać się lepiej i może nawet nauczyć obcego języka. Ja jednak mimo wszystko bardzo chętnie uczę się języka niemieckiego poprzez https://www.jezykiobce.pl/niemiecki/1098-ifiszki-niemiecki-1000-najwazniejszych-slow-aplikacja-mobilna.html i jestem przekonany, że to był jak dla mnie najlepszy wybór jak do tej pory.
OdpowiedzUsuńW moim przypadku wybrałem akademię językową online i jestem zadowolony
OdpowiedzUsuń